Nikt
nie pamięta, kiedy przybyli. Jedyne, co zakotwiczyło w pamięci najstarszych to
zapach zmurszałych liści i przeczucie. Pewna nerwowość, która poprzedza antycypacyjny
strach. Powolna trwoga o to, co jest namacalne, już poznane. Strach przed
obcym. Ksenofobiczny, paniczny strach.
Nikt
nie jest w stanie określić daty. To tak jakby próbować wyznaczyć dzień, w
którym powstał człowiek. Faktyczny, oparty na dowodach dzień. Data. Dowód.
Cokolwiek.
Z
tamtego okresu zachowało się wiele nagrań. Większość krąży po sieci, nękając
stracone umysły, przenikając przez bariery ochronne, by uczepić się ostatecznie
w podświadomości – aby znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego.
Żadne
z zapisków nie jest w stanie wyznaczyć daty. Być może dlatego, że pojawiali się
stopniowo. Wnikali w nasz świat, przypominając z pozoru ludzi. Nie budząc
podejrzeń. Wtapiając się w tło.
Żyli
wśród nas.
Kochali,
cieszyli się, płakali.
A
teraz, to my żyjemy wśród nich.